Bierzmy media na spółki!

Piszę. Rzadko piszę – ale piszę. Wiem, że cisza tu i przestoje, ale cóż, zima pandemiczna z jednej strony, intensywna z drugiej. Musicie mi wybaczyć.

Dziś będzie o posiadaniu. Złożę teraz pewną deklarację, z której wszyscy Szanowni Czytelnicy będą mogli mnie przyszłości rozliczyć, o ile poczują taką potrzebę.  

Otóż – jeśli pojawi się kiedyś taka siła polityczna, która obieca – co wcale nie wydaje się trudne – i jednocześnie ja jej w to uwierzę – co dziś wydaje się kosmicznie niemożliwe – iż doprowadzi do tego, że polskie państwo przestanie posiadać to, czego posiadać nie musi – to ja na taką siłę polityczną oddam swój głos. Nawet „na dwie ręce”.

Jest w pełni zrozumiałe, że państwo jest właścicielem wielu rzeczy: infrastruktury drogowej, wojskowej, policyjnej, skarbowej, urzędowej, komunikacyjnej itd. Przyglądając się jednak pewnej specyficznej konstrukcji, jaką są tzw. spółki Skarbu Państwa, można się mocno zastanowić nad sensem ich posiadania przez państwo będące przecież organizacją polityczną wszystkich obywateli.

Generalnie i z zasady, wszelkie spółki są po to, by prowadzić jakiś rodzaj działalności gospodarczej i na tym zarabiać. Zasada owa nie do końca działa jednak w przypadku spółek Skarbu Państwa. Te są nie tylko spółkami, a często wręcz – nadspółkami. Jednocześnie są nadurzędami, nadorganizacjami pozarządowymi, a czasem także nadregulatorem. Ich rola zaczyna się tam, gdzie państwo, a właściwie państwowe władze, działając w granicach prawa, nie radzą sobie z ustawieniem rzeczy publicznych „pod siebie”. Spółki wchodzą w taką sferę i zaczynają w najróżniejszy sposób na nią oddziaływać – by władzy żyło się lepiej. Przy czym kompletnie nie ma znaczenia to, czym się dana spółka zajmuje, po co jest powołana i w czym się wyspecjalizowała. Przykład? Dużo ich, ale ostatnio na tapecie mamy rynek mediów.

Próby takiego regulowania przepisami działalności mediów, by stały się one przyjazne władzy i na każdym kroku tępiły opozycję, grzęzną w oparach niemożliwości. Właściwie tylko media tzw. publiczne – których „upublicznienie” polega na tym, że ich posiadaczem jest państwo i może, jak z każdą własnością, robić z nimi co chce – udało się przerobić na propagandową tubę władzy. Cała reszta (no, prawie cała) bez oporów krytykuje, wytyka, kontroluje i patrzy władzy na ręce. Próby formalnych zmian w tym stanie rzeczy rozbijają się o polską konstytucję, o prawodawstwo unijne, o czujną postawę innych państw, a także o generalnie szeroki społeczny opór. Repolonizacja? Póki co bez szans. Podatek od reklamy? Jak widzimy, słabo idzie. Próby nękania dziennikarzy? Przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego.

No dobra. Jak nie da się ustawami, to spróbujmy użyć posiadanych, a więc posłusznych, spółek. Wykonuje się zatem telefon do prezesa jednej z nich, która akurat na co dzień operuje na jakże dużym i bogatym rynku paliw. Tenże prezes, niedawny wójt jednej z małopolskich wsi, określany czasem „pupilkiem władzy”, bo i owej władzy zawdzięczający swoje prezesostwo, znajdując okazję, inwestuje w dużą firmę wydawniczą. Do firmy tej należy sieć znaczących gazet regionalnych i całkiem niemały portal internetowy. Mowa oczywiście o przejęciu wydawnictwa Polska Press przez Orlen. Gdzie dystrybutory z paliwami, a gdzie druk gazet?

Istnieje, rzecz jasna, masa firm, wielkich korporacji, które swoją działalność rozłożyły na wiele bardzo różnych branż i gałęzi gospodarki. Często mamy w domu telewizor, robot kuchenny czy lokówkę tej samej firmy i marki. A w szpitalu zobaczymy pulsoksymetr, kardiomonitor i rezonans magnetyczny tej samej marki. Ale to są z zasady firmy prywatne, których ekspansja na nowe rynki poprzedzona jest przygotowaniami, analizami ryzyka, rozbudowanym planowaniem biznesowym, wieloletnim rozwojem, poza tym – powtórzę, to są firmy prywatne.

Skarb Państwa może tłumaczyć konieczność utrzymywania podmiotu gospodarczego operującego w strategicznej branży paliw – bo energetyka i paliwa to są oczywiście takie rejony, gdzie można doszukiwać się zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa. Ale zakup sieci gazet przez ten koncern z ochroną państwowego bezpieczeństwa nie ma nic wspólnego!  

To jednak nie wszystko. Ostatnio dotarła do nas wszystkich jeszcze jedna informacja. Otóż podsumowano środki wydawane przez spółki Skarbu Państwa na reklamę. A konkretnie – gdzie ta reklama jest emitowana.

Oczywistym jest to, że spółki państwowe, jako że oczywiście działalność gospodarczą także prowadzą, korzystają z reklamy. Wszak reklama cały czas nazywana jest dźwignią handlu. Ale wychodzą nam przy tej okazji przedziwne anomalie.

Każda komercyjna firma poprzez reklamę stara się z informacją o swoim produkcie lub usłudze, dotrzeć do jak największej ilości klientów za jak najmniejszą cenę. Na tym oparty jest rynek reklamy. Spółki Skarbu Państwa skonstruowały jednak swoisty nadrynek. Nie chodzi o to, żeby dotrzeć do jak największej ilości klientów jak najtaniej. Chodzi o to, żeby konkretnym mediom zapłacić jak najwięcej!

Jak poinformował serwis WirtualneMedia.pl (tutaj link do źródłowej publikacji), prof. Tadeusz Kowalski z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego obliczył, że w latach 2015-2020 spółki Skarbu Państwa wydały na reklamę – uwaga! – 5,43 mld złotych. Ale to nic dziwnego. Dalej jednak – kluczem doboru miejsc emisji reklamy okazało się nie to, do kogo i w jakiej ilości docierają media, ale to, jakie treści tworzą pracujący w nich dziennikarze. Tak więc na reklamy spółek Skarbu Państwa nie ma co liczyć jedna z największych, ale i najczęściej krytykujących władze polskich gazet, Gazeta Wyborcza ze sprzedażą 65 tysięcy egzemplarzy w skali roku. Otóż przychody Gazety z reklamy spółek Skarbu Państwa wyniosły w roku 2020 – 74 tysiące złotych. Dla porównania, znacznie mniejsza Gazeta Polska Codziennie (sprzedaż: 11 tysięcy egzemplarzy) z tego samego tytułu odnotowała przychód 8,33 mln złotych. Dla jasności sytuacji – spółki Skarbu Państwa odpowiadają za 29% całości przychodów Gazety Polskiej Codziennie z reklamy w ogóle.

Inny przykład – największe polskie tzw. tabloidy. Fakt, największa gazeta w Polsce, sprzedawana ilości 170 tys. egzemplarzy, wydawana przez znienawidzony, „niemiecki” Ringier Axel Springier, sprzedał spółkom skarbu państwa reklamę za 4,1 mln złotych (4% całości przychodu z reklamy), a „polski” Super Express, 93  tysiące sprzedanych egzemplarzy – 19 mln złotych, czyli 20% całości przychodu z reklamy. Mówimy cały czas o roku 2020, a więc tym, w którym pandemia mocno i boleśnie doświadczyła branżę wydawniczą i rynek reklamy jako całość.

Ale to nic! Magazyn Sieci, sprzedany w nakładzie 37 tysięcy egzemplarzy, sprzedał spółkom Skarbu Państwa reklamę za 20 milionów złotych. Tele Tydzień, sprzedany w ilości blisko 600 tysięcy egzemplarzy, sprzedał analogicznie reklamę za sumę 13 mln złotych.

Podobnie rzecz się ma z porównaniem reklamy spółek Skarbu Państwa w ogólnopolskich stacjach telewizji – TVP, Polsat, czy TVN. Kto zgadnie, która na reklamie spółek państwowych zarobiła najmniej?

I tak dalej, i tal dalej. A gdzie ekonomia – można zapytać. Otóż zasadami ekonomii kierują się spółki. Nadspółki – wcale nie muszą.

Można więc zaryzykować stwierdzenie, że tych nadspółek Polska, jako państwo, w ogóle nie powinna posiadać. Ich posiadanie daje szansę wypaczenia tego, czego wypaczać państwo nie ma prawa, działając jednak na mocy prawa. Co do zasady – Państwo nie jest od tego, by posiadać. Państwo jest od tego, by organizować i regulować życie obywateli, reprezentować ich na zewnątrz, dbać o ich bezpieczeństwo, pomagać w sytuacjach podbramkowych. To obywatele mają posiadać. Państwo – jedynie w zakresie niezbędnym. 

Jeśli państwo posiada za dużo, istnieje ryzyko niebezpiecznego krępowania niewidzialnej ręki rynku. Ta znana jest z tego, że potrafi i pogłaskać, i przyłożyć, zwłaszcza tym, którzy na ów rynek chcą się zamachnąć. Mamy jednak za sobą spory kawał historii, kiedy owa ręka była skrępowana i ograniczona. Niestety, co starsi pewnie pamiętają, czasy te nie obfitowały w dostatek i materialną niezależność. Państwo posiadało wtedy bardzo dużo, ale obywatele – tyle co kot napłakał. 

Powtórzę więc raz jeszcze. Jeśli pojawi się kiedyś taka siła polityczna, która obieca – co wcale nie wydaje się trudne – i jednocześnie ja jej w to uwierzę – co dziś wydaje się kosmicznie niemożliwe – że oprowadzi do tego, iż polskie państwo przestanie posiadać to, czego posiadać nie musi – to ja na taką siłę polityczną oddam swój głos. Nawet „na dwie ręce”.

Czego sobie i Szanownym Czytelnikom z całego serca życzę.

Howgh!
Milkee

One thought on “Bierzmy media na spółki!

  1. Opisane działanie państwa jest zgodne z obowiązującym systemem wyboru posłów i senatorów. Dopóki ordynacja wyborcza nie będzie promować uczciwych i mądrych ludzi, dopóty takie będzie Państwo. Polecam wpis praworządnie czy sprawiedliwie? na andrzejabramowicz.worpres.com

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: